Karma Yonten Gyamtso


Ocean Właściwości Buddy

Gnoza a Różo-Krzyż, cz. 5: Prawo trójkąta

Pomiędzy wschodem a zachodem Słońca niewątpliwie jest napięcie. Te dwa momenty dnia, o jakże podobnej naturze punktu przejścia z jednego stanu w drugi, skrajnie różne są od siebie.

Gdybyśmy postawili obok siebie obrazy Wschodu i Zachodu Słońca moglibyśmy mieć poważny problem z prawidłowym rozróżnieniem ich, a jednak w naszej świadomości ciągle postrzegalibyśmy je jako przeciwstawne i nie do pogodzenia. Z prawa trójkąta wiemy, że napięcie polaryzujące dwie skrajności powoduje powstanie trzeciego elementu, położonego pomiędzy nimi, ale jednocześnie będącego nową jakością. Pomiędzy Wschodem a Zachodem musi być Południe. W mojej imaginacji z wędrówką Słońca na Wschodzie, w pierwszym wierzchołku trójkąta, jest Gnostycyzm, Różo-Krzyż jest na Południu a Zachód to Wolnomularstwo. Dla mnie, jako Różokrzyżowca, perspektywa usytuowania się w górnym wierzchołku oczywiście jest w jakiejś mierze przyjemna i satysfakcjonująca, choć oczywiście mam świadomość względności tego obrazu i każdy mógłby zbudować go nieco inaczej strącając mnie z piedestału najwyższego punktu trójkąta...

Inna perspektywa

W moim modelu nie jest dostępna “druga strona” dnia – nie wiem, jaka jest perspektywa nocy. Model mój, już po tej uwadze, przestaje być “trójkątem” a staje się w pełni dwuwymiarowy – przejście do czwórki jest naturalną konsekwencją przejawienia się trójki więc to, że istnieją cztery strony świata, cztery pory dnia i cztery elementy nikogo dziwić nie może. Południe ma swoje przeciwieństwo w niedostępnej mi Północy.

To, że nie mogę dostrzec co jest przeciwieństwem Różo-Krzyża nie oznacza jednak niemożności spekulacji co do jego charakteru. Mogę się domyślać jakie „-izmy” po tamtej stronie stoją i zastanawiam się jak mógłby wyglądać obraz takiego trójkąta z punktu widzenia ate-isty, satan-isty, material-isty czy też może fundamental-isty religijnego.

Taka osoba odrzuca Wiedzę w postaci innej niż ta, jaką wcześniej uznał za “właściwą”. Wszak nigdy nie widział jej. Jedynie słyszał, wyczytał w księgach. Tu jest bez znaczenia czy “właściwe” oznacza dla niego prawdę objawioną, lub też przekazaną przez innych. Żyje w ciągłym lęku, że Prawda może być inna niż ta “jego” i walczy wszystkimi środkami aby ową odmienność zniszczyć...

Ołtarz Północy niezwykle często jest w naszych rytuałach pomijany. Wiemy jednak, że Północ istnieje. Pewnie nawet jest niezbędna w porządku świata. Ale tak, jak Wolnomularz nie widzi światła Wschodu, ja nie widzę w mojej wizji Północy.

Choć wiem, że Północ istnieje.