Gnoza a Różo-Krzyż, cz. 2: Wschód Gnozy
Na powitanie Słońca wyszedł człowiek. Wie, że Słońce wstanie nieuchronnie, ale przecież bardzo długo czekał wśród ciemności na jego blask i ciepło. W zasadzie to tuż po północy zaczął się przygotowywać na tą chwilę, rozmyślając o wszystkich wspaniałościach, jakie dla niego przyniesie Słońce. Gnostyk zasadniczo nie lubi nocy i ciemności a teraz jest dla niego najgorszy czas, bo przed wschodem ciemność jest największa. Najpierw na wschodzie ujrzy Gwiazdę Poranną. Wenus. Lucyfera. Wie, że Niosący Światło nie świeci własnym blaskiem i to jedynie odbicie i zapowiedź tego całego splendoru, jaki przyjdzie z pierwszym promieniem Słońca, ale jakże jest piękne... Gotów jest paść na twarz przed tą namiastką i wielbić jego piękno...
Ale oto i pierwszy promień Słońca. Oczekujący o brzasku przeżywa najwyższe uniesienie – to jego chwila oświecenia: na nią czekał, teraz już zawsze będzie żył w blasku Słońca. Nigdy już nie zazna ciemności!
Religia Wschodu Słońca
Gnozę można nazwać religią Wschodu Słońca. Słoneczny blask wiedzy to wszystko, czego poszukuje gnostyk. Rozświetlić ciemności. Zobaczyć wszystko, co do tej pory było ukryte w mroku.
Gnostyk jest jak ewangeliczne panny, które oczekują oblubieńca. Nie mogą sobie pozwolić aby niespodziewane przybycie pierwszego promienia go zaskoczyło. Przecież ten, co uśnie (lub komu zabraknie oliwy w lampie) nie jest godzien (nazwać się Gnostykiem). Gnostyk wie, że światło przyjdzie i ta pewność wiary pozwala mu cieszyć się samym oczekiwaniem na pierwszy promień Słońca.
Ale Gnostyk gotów jest pójść za każdym, kto obieca spełnić jego pragnienie poznania. To on zachwyca się światłem odbitym w obliczu Wenus. To on wejdzie w największy mrok i ciemność jeśli będzie choćby najmniejsza szansa na ujrzenie Światłości.
Gnostyk wreszcie widzi świat bardzo dualistycznie – najpierw przecież żył w Ciemności a potem było Światło. Dostrzega ten kontrast i w całej rozciągłości rozumie, że Światło jest tak wspaniałe, bo przeciwstawna mu Ciemność jest taka “mroczna”. Ciemność jest więc dla niego również ważna. Bardzo ważna. Gdyby jej nie było nie rozpoznałby światła.
Rozczarowanie światłem
Gnostyk, choć szczerze oczekuje na Światło nawet dla samej radości ujrzenia go, to jednak równie często ma konkretne oczekiwania co do treści, jaką Światło ma mu przynieść.
Po pierwsze: chce wiedzieć wszystko o tajemnicach tego i innych światów. Uważa, że wiedza ta należy mu się, “jak psu kość”. Nikt nie ma również prawa zabraniać mu dostępu do tych wszystkich tajemnic, które z racji swego boskiego pochodzenia, powinien mieć dostęp.
Po drugie: musi się dowiedzieć, jak uciec z tego świata, gdzie jeszcze przed chwilą panowała ciemność. Ten świat dla niego zawsze będzie już pogrążony w mroku – będzie światem złym, stworzonym dla jego udręki.
Tymczasem Wiedza jaką otrzymuje Świat jest jaka jest. Jest wiedzą/energią konieczną do tego, aby go przekształcać, aby mógł rosnąć i dojrzewać. Gnostyk nie chce dojrzewać. On chce wrócić tam, skąd przybył.
Słońce wznosi się coraz wyżej i wyżej. Już pokazało się w całej pełni i Gnostyk rozumie, że nie dostał tego, czego oczekiwał. Jest rozczarowany. To niemożliwe, że Bóg stoi za światłem, bo Wiedza jaką przyniosło na Ziemię Słońce nie daje odpowiedzi na pytania jakie ma...
Jeśli nie Bóg, to kto? Demiurg!
Ucieczka ze świata
Gnostyk odkrywa przerażającą dla siebie prawdę, że Światło nie pomoże mu wrócić. Postanawia więc sam uciec. Z doświadczenia zna tylko jedną skuteczną drogę powrotu – śmierć. Dlatego stara się przejść tą drogę nawet w sposób symboliczny.
A jeśli nie będzie to droga powrotu? Wtedy może przecież umrzeć dosłownie – np. rzucić się ze skały niczym Katarzy.
Tu jednak musimy sprawiedliwie zauważyć, że postawa taka jest często również postawą Różokrzyżowca – to my uważamy się za spadkobierców Katarów, wierzymy w przemianę człowieka i powrót do boskiego źródła. Ale trzeba też zauważyć, że z historycznego punktu widzenia jest to okres przejścia pomiędzy klasycznym Gnostycyzmem a Różokrucjanizmem. Następuje jakaś przemiana. Słońce na razie wznosi się ku punktowi kulminacyjnemu swej wędrówki.
W tym obrazie Różokrzyżowca wygrzewającego się w blasku Gnozy należałoby też chyba dostrzec ostrzeżenie, że zbyt częste przebywanie na Słońcu może być przyczyną udaru...