Medytacja niedziałania.
Praktykując tą medytację myślałem, że chodzi w niej o zachowanie (pozorów) opanowania i tłumieniu własnych reakcji. Rozumiałem jej działanie tak, że blokując ujście emocjom na zewnątrz, poprzez tworzenie pozorów spokoju, sprawię, że kumulowana i blokowana energia znajdzie sama sobie drogę ujścia w innej formie niż poprzez wpływanie na mnie. W zasadzie tak to się zazwyczaj odbywało i było to dość silnie transformujące uczucie. Niewyrażona energia często znajdowała ujście w dość nietypowy, zaskakujący sposób, często sprawiając wrażenie magicznej przemiany rzeczywistości. Widać było jak różne zdarzenia i sytuacje rozładowują tą zgromadzoną energię i różne dobre rzeczy dzieją się, gdy powstrzymywałem się od ingerencji. Byłem wtedy jak Indianin, który z kamienną maską udaje, że emocje nie istnieją.
Ale pewne zdarzenie diametralnie zmieniło moją perspektywę.
Nieangażowanie a nieblokowanie energii.
Nie wnikając w szczegóły byłem świadkiem pewnego sporu (kłótni w istocie) dwóch bliskich mi osób. Moja "sympatia" emocjonalna była po jednej ze stron, choć przedmiot sporu nie dotykał mnie w żaden sposób, a merytorycznie problem nie był z natury tych, w których obiektywnie ktoś ma rację. Choć i tak dla tej opowieści jest bez znaczenia kto ew. ja miał.
Akurat w tamtym okresie dość intensywnie praktykowałem omawianą medytację niedziałania i tym razem również obserwowałem samą sytuację, jak i narastające we mnie wzburzenie. Normalnie tą medytację poprowadziłbym w skupieniu obserwując rzecz do samego końca (jaki by on nie był), jednak w pewnym momencie "coś" w tych emocjach zgromadzonych we mnie zażądało niejako przejęcia kontroli. Przyszło mi tylko do głowy "nie opierać się" ("nie działać"?) i ustąpiłem.
Moje emocje wylały się i w twardych słowach opowiedziałem się po jednej ze stron. Chcę jednak podkreślić, że to nie była jakaś decyzja, że tak zrobię, że stanę w obronie kogoś, lub czegoś oraz, że nie było to ani wulgarne ani napastliwe. Po prostu wyraziłem swoje emocje, a dokładnie pozwoliłem moim emocjom na wyrażenie się.
Sytuacja diametralnie się zmieniła. Było tam wiele osób, których spór dotyczył, jednak nikt nie podjął tematu, a moje słowa zamknęły sprawę. Dodam tu, że nikt nie miał do mnie pretensji ani o gwałtowną formę, czy treść, ale również o sam fakt opowiedzenie się po jednej ze stron (choć problem, jak wspomniałem, mnie nie dotyczył).
Cały czas podczas tego zajścia byłem również tym obserwatorem. Widziałem jak zmienia się sytuacja, jak energia szukając ujścia dotarła do mnie w postaci emocji, jak wypłynęła ze mnie i jak zmieniła całą sytuację. Obserwowałem już kilka różnych przemian energii ale ta akurat bardzo mnie zaskoczyła. Była jednocześnie emocjonalna i doskonała.
Długo nad tym zdarzeniem się zastanawiałem. Nie umiem jednoznacznie i precyzyjnie wypowiedzieć się na temat tego, co się zdarzyło, jednak kilka refleksji jest dość oczywistych.
Niepodejmowanie decyzji to również decyzja.
Po pierwsze - niedziałanie to również nieblokowanie. Blokowanie jakiś działań, w tym kontekście blokowanie emocji, to również jakieś działanie.
Medytacja niedziałania uczy nas, że pierwszym prawdziwie wolnym aktem jest rezygnacja z naszej wolnej woli. Zanim sobie to uzmysłowimy to większość naszych decyzji, jakkolwiek często słusznych i prawidłowych, nie jest tak w 100% wolna i niezawisła. Zazwyczaj dopiero sytuacja w której mówimy "nie podejmę decyzji i będę czekał na rozwój wypadków" daje nam okazję do ujrzenia, że ta decyzja była prawdziwie niezawisła.
Dążenie do realizacji celu.
Po drugie - energia sama z siebie dąży do realizacji celu, w jakim została wygenerowana, lub lepiej "uformowana". W każdym przypadku energia szuka optymalnej drogi do realizacji tego celu. Jednak często nasze wychowanie, wykształcenie i ogólnie wszelkie uwarunkowania starają się tej energii nadać formę akceptowalną dla nas. Stanowi to zazwyczaj przeszkodę dla doskonałej realizacji celu właściwego dla tej energii.
Pragnienie jako zgromadzona energia.
Zróbmy prosty eksperyment myślowy i jakimś pragnieniu, np. niech to będzie "chcę mieć wygodny (bezpieczny, szybki, piękny...) samochód" (myśl ta jest mi bardzo bliska). Następnie zastanówmy się co ma nam dać posiadanie takiego właśnie samochodu?
Przede wszystkim samochód jest środkiem transportu, więc ten element to oczywista oczywistość, jak powiedziałby klasyk. Ale dodatkowy epitet sugeruje inne cele, jakie chcielibyśmy osiągnąć. Jest bardzo możliwe, że chcemy przy okazji zapewnić sobie bezpieczeństwo ale również jakieś elementy komfortu czy nawet luksusu (wygodny), a może zaspokoić swój snobizm (piękny) lub potrzebę silnych doznań (szybki). Część z tych naszych pragnień będzie zaburzała energię podstawowej potrzeby posiadania środka transportu i całkiem możliwe, że ograniczy lub mocno opóźni możliwość realizacji celu, jaki za tym stoi.
"Niedziałanie" a "niepodejmowanie decyzji".
Wreszcie "niedziałanie" okazało się tylko "niepodejmowaniem decyzji" na podstawie własnych przekonań. Zdarzenie, o jakim wspomniałem wyżej, uzmysłowiło mi, że każda forma w jakiej energia znajdzie swój wyraz jest działaniem. W medytacji "niedziałania" chodzi przede wszystkim aby być uważnym obserwatorem i zrezygnować z podejmowania decyzji w oparciu o swoje własne uwarunkowania.
W przypadku naszego eksperymentu myślowego nie chodzi o niezdecydowanie, czy odkładanie decyzji, ale o uważne przyjrzenie i zrozumienie naszych pragnień, emocji i myśli.
No i oczywiście o obserwowanie świata. Z pewnością jest gdzieś samochód idealny dla nas - zarówno po względem parametrów, jak i ceny. Taki "skrojony na miarę". Jak będziemy uważni i nie będziemy dokładać do naszych potrzeb dziwnych pragnień to z pewnością łatwiej będzie taki samochód odnaleźć.
Jednak zanim dojdziemy do takiego punktu lepiej się zatrzymać. Odłożyć decyzję i poczekać.
Gdy będziemy spokojni i skupieni okazja dla uwolnienia energii przyjdzie sama i stanie przed nami. Wtedy wystarczy, abyśmy pozwolili jej się zamanifestować.