"Wszechświat w skorupce orzecha"
Mam nadzieję, że Stephena Hawkinga, najsłynniejszego fizyka naszych czasów specjalnie przedstawiać nie trzeba. Fizyk, który, mimo ciężkiego paraliżu spowodowanego chorobą (trwającego ponad 40 lat), do samego końca pozostawał wyjątkowo aktywny zawodowo i produktywny. Był chyba słynniejszy niż jego dokonania, choć jego wkład w naukę był niebagatelny. Popularność na miarę gwiazdy popkultury stymulowana była niewątpliwie przez inwalidztwo, którego doświadczał, ale również przez jego popularnonaukowe książki, w których w miarę prostym językiem starał się wytłumaczyć wyjątkowo zawiłe rzeczy, jakimi się zajmował. To zapewne dzięki nim duża liczba osób na pytanie "czym zajmował się Hawking" odpowiedziałaby wyjątkowo celnie i precyzyjnie: "czarnymi dziurami".
Rola wyobraźni w poznawaniu świata.
Zacznijmy od tego, że książki Stephena Hawkinga są proste tylko pozornie. Wymagają bowiem od czytelnika sporej wiedzy o poruszanej tematyce. Na szczęście wymóg dotyczy wiedzy popularnej, którą inteligentna osoba ciekawa świata jest w stanie sobie przyswoić samodzielnie. Nie znaczy to oczywiście, że wszystko w tej książce będzie zrozumiałe - skończyłem studia fizyki, a muszę się przyznać, że w kilku miejscach bylem bezradny i zagubiony, całkiem możliwe, że za bardzo starałem sobie wyobrazić aparat matematyczny, jaki stał za przedstawionymi efektami badań. Ale gdybym nawet tego nie robił, to opis rzeczywistości prezentowany w książce wymaga wyjątkowego wysiłku wyobraźni, gdyż cały czas mowa jest o wielowymiarowych (6,7,11 wymiarów a nawet więcej) tworach. Dla mnie taka ilość wymiarów oznacza też pewne konstrukty matematyczne (a nawet geometryczne), ale przede wszystkim mam sporą intuicję do świata czterowymiarowego - zarówno tego określanego jako "czasoprzestrzeń", jak i świata z jakim poznałem się najpierw w elektronice, gdzie wiele rzeczy się bardzo upraszcza po dodaniu dodatkowego wymiaru "urojonego". Świat z wymiarem urojonym był dla mnie dużo wcześniej intuicyjnie akceptowalny niż poznałem matematyczny model przestrzeni zespolonych. Dla kogoś, kto nie zetknął się z takim ujmowaniem sprawy czytanie książek Hawkinga jest na pewno dużym wyzwaniem nie tylko w warstwie intelektualnej, ale również wyobrażeniowej.
No właśnie wyobraźnia... Hawking przykłada wielką wagę do wyobraźni, jako narzędzia poznawczego. Powtarza słynne twierdzenie Alberta Einsteina, że
"wyobraźnia jest ważniejsza niż wiedza".
W swojej książce przytacza wiele przykładów na to, jak bardzo w rozwoju nowoczesnej fizyki pomocna jest wyobraźnia.
Po pierwsze - biorąc pod uwagę, że większość nowoczesnych teorii odnoszących się do całości wszechświata ciężko jest zweryfikować doświadczalnie - to wyobraźnia staje się jednym z podstawowych narzędzi poznawczych. Musimy w dużym stopniu opierać się na eksperymentach myślowych aby sprawdzić, jak zachowuje się świat (w obrębie analizowanej teorii).
Po drugie wyobraźnia pozwala przekraczać ograniczenia naszej intuicji. Intuicja rozumiana jako wiedza wynikająca z doświadczenia (naszego własnego ale i naszych przodków) narzuca nam pewną perspektywę, która zazwyczaj świetnie się sprawdza. Ukształtowała się ona poprzez obcowanie z rzeczami, które nas otaczają i z którymi mamy codzienny kontakt. Wykorzystanie intuicji pozwala w szybki sposób poznać i zrozumieć nowo odkryte części rzeczywistości. Oczywiście pod warunkiem, że te nowo odkryte zjawiska działają wg takich samych reguł, co podobne im zjawiska, jakie już zrozumieliśmy. Nasz umysł po prostu szuka podobieństw i dopasowuje nowe obserwacje do tych, jakie ma w swoich zasobach. Jeśli natomiast zaczynamy rozważać rzeczy, które działają wg innych reguł, to ciężko nam się wyzwolić z niewoli naszej intuicji, gdyż umysł będzie naginał obserwacje i naszą percepcję często odrzucając niepasujące do wzorców elementy. Jeśli więc badacz nie ma nawyku przekraczania ograniczeń posiadanej wiedzy za pomocą wyobraźni, to nie będzie umiał formułować nowych praw.
Antropiczna zasada istnienia świata.
Na samym wstępie napisałem, że czuję rozczarowanie książkami Hawkinga, że brakuje mi spójnej wizji świata, jaka wyłaniałaby się z nowych teorii.
Chciałbym być dobrze zrozumiany w tym zakresie - nowe teorie fizyki dostarczają coraz precyzyjniejszego i bardziej kompleksowego opisu świata. Nie dostarczają jednak odpowiedzi na fundamentalne pytania o sens istnienia świata, o powód i przyczynę jego istnienia. Dają tylko odpowiedź na pytanie "jak matematycznie opisać świat?" aby umieć przewidzieć jego zachowanie. Dla mnie jest to mocno niesatysfakcjonujące, o czym już wcześniej wielokrotnie wspominałem. Współczesna nauka niczego nie wyjaśnia, jedynie opisuje. Bardzo brakuje mi uzasadnienia dla naszego istnienia...
Muszę jednak przyznać, że Hawking z wielką śmiałością stawia pytania w stylu: "co było przed początkiem świata?", lub "co jest poza naszym wszechświatem?".
Szukając odpowiedzi na tego typu pytania Hawking daje w zasadzie jedną odpowiedź - wszystko we wszechświecie ułożyło się tak, że powstało w nim życie i istoty inteligentne, które mogą się zastanawiać na sensem istnienia świata, więc świat istnieje po to, abyśmy mogli go obserwować.
Co do samego mechanizmu takiej sytuacji to możliwe jest, że był to przypadek. Świat mógł postać w dowolnej konfiguracji, ale tylko w tej jakiej doświadczamy mogą istnieć istoty, które stawiają takie pytanie, więc gdyby powstał nieco inny świat niż nasz, to zapewne nie miałby kto stawiać takich pytań.
Możliwe jest, że równolegle do naszego istnieje niezliczona ilość światów i w niektórych z nich powstało życie, oraz istoty zastanawiające się nad sensem swego istnienia. Wtedy możemy pokusić się wyliczyć statystyczną częstotliwość występowania takich światów ze świadomym życiem.
Drugą możliwością, którą dopuszcza Hawking, jest Inteligentny Plan. Ktoś nasz świat wymyślił i nadał mu takie parametry, aby skutecznie doprowadzić do powstania inteligentnego życia. Tej teorii Hawking jednak nie eksploruje.
Problem istnienia Boga.
Inteligentny Plan nieodzownie przywołuje na myśl je Twórcę. Tego Wielkiego Architekta Wszechświata masonów, lub po prostu Boga każdej z monoteistycznych religii, który jako jedyny swym istnieniem wykracza poza naszą rzeczywistość.
Warto tu się zatrzymać i zestawić tę uwagę z myślą Sri Chinmoy'a "Bóg doświadcza świat w człowieku". Myśl ta wyraża swego rodzaju konieczność istnienia człowieka - istoty myślącej i czującej, a zarazem ciekawej świata - jako narzędzia dzięki któremu Bóg może zbadać swoje dzieło. Hawking nie rozwija w tym kierunku swojego wywodu, ale my idąc dalej drogą jego rozumowania również możemy tak powiedzieć - świat został ukształtowany w ten sposób po to, aby mógł powstać ktoś, kto może go doświadczać.
Nie jest specjalnie daleko z tego miejsca do katolickiego uzasadnienia istnienia świata: "Bóg stworzył człowieka aby ten Go znał, czcił i kochał". Jednak to w tym miejscu książka Hawkinga jest dla mnie niesatysfakcjonująca - zatrzymuje się się bowiem tylko na intelektualnym aspekcie doświadczania świata (element "znał" z katolickiej doktryny). Nie idzie dalej w kierunku pytania: po co człowiek ma poznać świat?
Hawking jest jednak konsekwentny w swej postawie - pisząc o parametrach świata umożliwiających pojawienie się inteligentnego życia nie rozważa życia jako takiego, a jedynie warunki środowiskowe umożliwiające jego rozwój.
Już nieco wychodząc poza to, co znaleźć można w jego książkach, a opierając się innych jego wypowiedziach i na tym, co inni o nim piszą, można się pokusić o stwierdzenie, że Hawking postrzega Boga trochę w sposób teistyczny, a trochę na wzór Boga Najwyższego z Księgi Urantii jako sumę i istotę rzeczywistości przejawionej, który to Bóg rozwija się wraz z wszechświatem.
Widać też pewną ewolucję w pojmowaniu Boga, przedstawioną w "Krótkiej historii świata", w której świat wydawał się autorowi "pozbawiony brzegów", bez końca i bez początku. W takim świecie Bóg nie wydawał się Hawkingowi niezbędny do istnienia świata. W jego ostatniej książce świat przybrał kształt jak najbardziej ograniczony, ma początek i dopuszczalny jest jego koniec, więc pytanie "co jest poza/ponad nim?" nabrało nowego sensu.
Wszechświat to cień wyższej rzeczywistości.
Hawking analizując zachowanie się czarnych dziur dochodzi do wniosku, że informacja o tym, co jest w środku czarnej dziury, może być zachowana jedynie na granicy osobliwości. Rozciągając te wnioski na nasz świat przy uwzględnieniu, że żyjemy niejako na obrzeżach wielowymiarowego wszechświata, na jego krawędzi, twierdzi, że to, co widzimy jest tylko zapisem informacji o zawartości pozostałych wymiarów. Jesteśmy tylko cieniem rzucanym przez rzeczywistość ukrytą w niedostępnych nam wymiarach.
Teza taka bardzo dobrze koresponduje z platońską wizją świata idei. W tym obrazie nasz świat też był tylko odbiciem prawdziwej, wyższej rzeczywistości. Również buddyzm opisuje nasz świat, jako maję - ułudę. Buddyzm twierdzi, że jesteśmy tylko cieniem duchowej rzeczywistości.
Czy zatem fizyka zaczyna odkrywać świat duchowy?